Sonant na fortepian (1965/67)
Sonant to punkt zwrotny w twórczości Tomasza Sikorskiego, wyznaczający drogę przejścia kompozytora od sonoryzmu (związanego często z pełnymi rozmachu środkami wykonawczymi) do indywidualnego stylu, charakteryzującego się znaczną redukcją materiału muzycznego. Warto podkreślić, że podstawą formułowania własnego, nowatorskiego języka muzycznego stało się właśnie brzmienie fortepianu.
Utwór jest niezmiernie ważny ze względu na swój prekursorski charakter i silny wpływ na dalszą twórczość Sikorskiego. Pojawiają się w nim nowe, oryginalne idee, z których jedne rozwinęły się w interesujący sposób już w kolejnych utworach, inne natomiast czekały aż kilkanaście lat na moment, w którym będą mogły zaistnieć w pełnej postaci.
Sonant to też pierwsze dzieło, w którym Sikorski stworzył wrażenie „zatrzymania czasu” oraz tak radykalnie ograniczył materiał muzyczny. To tutaj po raz pierwszy realizowany jest też pomysł przekształcania krótkich modułów, który swoje szczytowe stadium rozwoju osiągnął w Hymnos (1979). W skomponowanym w 1965 roku i mającym swą premierę na „Warszawskiej Jesieni” w 1967 roku Sonancie przekształceniom dynamicznym, harmonicznym, ale przede wszystkim wyrazowym ulega krótki dwuelementowy wzorzec, złożony z następujących bezpośrednio po sobie współbrzmień (lub pojedynczych dźwięków) prawej i lewej ręki. W centrum uwagi kompozytora znajdują się jednak nie tyle same przekształcenia, ile takie jakości związane z naturą dźwięku jak atak i wybrzmienie. Dużą rolę odgrywa też cisza, która staje się trzecią jakością, jakby wynikającą z wybrzmienia.
W książce programowej „Warszawskiej Jesieni” Tomasz Sikorski pisał:
Sonant na fortepian solo powstał w roku 1965. Jest to utwór bazujący na kontraście, jaki zachodzi pomiędzy atakiem a wybrzmieniem dźwięku. Konstrukcja utworu, przede wszystkim jego organizacja czasowa (fermaty, wartości przybliżone, których czas trwania uzależniony jest każdorazowo od charakterystyki brzmieniowej fortepianu), jak też i „forma” (statyczność, powtarzalność struktur itp.) są konsekwencjami rozbicia materii dźwiękowej Sonantu na dwie warstwy: ataku i wybrzmienia.
Ten bezkompromisowy utwór wywołał duże poruszenie i konsternację wśród odbiorców, o czym świadczyć może głos Ludwika Erhardta:
Nie pierwszy raz mam uczucie, że Sikorski pada ofiarą własnej nadwrażliwości brzmieniowej, która czyni go obojętnym na czas i formę. Któż z nas nie wsłuchiwał się kiedyś w umieranie dźwięku, gasnący rezonans pudła fortepianu? Właściwie robił to już Debussy, tylko że w sposób bardziej urozmaicony. Ta uporczywa monotonia wywołuje tęsknotę za jakąś żywą akcją muzyczną.