Tomasz Stanisław Sikorski przyszedł na świat 19 maja 1939 roku w Warszawie jako drugie dziecko Kazimierza Wincentego Miłosza Sikorskiego i Heleny Julii z domu Froelich. Jego ojciec już wówczas był cenionym kompozytorem i doświadczonym pedagogiem. Był też prężnie działającym organizatorem życia muzycznego międzywojennej Polski. Matka pochodziła z majętnej rodziny łódzkich fabrykantów. W latach 20. była uczennicą Kazimierza, konserwatorium jednak nie skończyła. Tomasz odziedziczył zatem uzdolnienia muzyczne zarówno po ojcu, jak i matce. Muzycznie utalentowana była również jego o dwa lata starsza siostra Ewa.
W czasie wojny rodzina Sikorskich przebywała w Warszawie, gdzie Kazimierz Sikorski kierował Staatliche Musikschule. Jemu oraz Julianowi Pulikowskiemu udało się „przekształcić” w nią oficjalnie zamknięte Konserwatorium Muzyczne. Formalnie dyrektorem był narzucony przez nowe władze Niemiec, jednak nie wykazywał się on zbytnią gorliwością w nadzorowaniu działalności placówki, co sprawiło, że kwitła w niej działalność konspiracyjna.
Helena nigdy nie pracowała zawodowo – poświęciła się rodzinie i wychowywaniu dzieci. Przejęła też wszystkie obowiązki domowe, do których Kazimierz Sikorski zwyczajnie nie miał głowy. Zaangażowanie w życie rodzinne ograniczały mu też liczne obowiązki zawodowe. Dzieci dorastały zatem bardziej obok ojca niż z ojcem. Być może przyczyną tego stanu rzeczy był również wiek Kazimierza, który w momencie narodzin swojego pierwszego dziecka miał już ponad czterdzieści lat.
Atmosfera inteligenckiego domu sprzyjała wszechstronnemu rozwojowi dzieci. Nie był to jednak „dom otwarty”, przez który przewijało się wielu gości, w którym zbyt dużo się działo. Kazimierz Sikorski nie był osobą wybitnie towarzyską. Był raczej nieśmiały, zdystansowany i oficjalny, ciepły, ale nie spoufalający się.
Dom był rodzinną enklawą, w której dzieci miały czuć się bezpieczne i w którym miały mieć zapewnione optymalne warunki do nauki oraz odpoczynku. Do VIII klasy włącznie edukacja młodego Tomka odbywała się bowiem podczas lekcji prywatnych – ani on, ani jego siostra nie uczęszczali do szkoły powszechnej. Miało to duży wpływ na kształtowanie ich dziecięcych osobowości. Jak wspomina Ewa Sikorska:
Jako dzieci, żyliśmy pod kloszem i dlatego długo byliśmy niedojrzali. Tomek pozostał człowiekiem z nieodciętą pępowiną. Był słabego zdrowia. Miał wadę serca i nietypowy, dziecięcy reumatyzm.
Być może właśnie problemy zdrowotne chłopca powodowały pewną nadopiekuńczość rodziców. Dbali oni, by dzieciom nigdy niczego nie brakowało, co jednak powodowało budowanie w nich fałszywego obrazu świata, z którym w końcu jednak musieli się skonfrontować.
Po wojnie Sikorscy wraz z dziećmi przenieśli się do Łodzi, gdzie ojciec Tomasza objął najpierw funkcję Dziekana Wydziału I (Teorii, Kompozycji i Dyrygentury) a w 1947 roku Rektora tamtejszej Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej. Rodzina zamieszkała nieopodal szkoły przy ul. 1. Maja 3.
W Łodzi, ukończywszy dziewięć lat, Tomek zaczął pobierać regularne lekcje fortepianu u Heleny Ilcewicz. Nie ulega wątpliwości, że już wówczas wykazywał się dość dużą biegłością w grze na tym instrumencie – przynajmniej jak na swój wiek, skoro trzy lata później był gotów na swój poważny pianistyczny debiut. w 1951 roku mając zaledwie 12 lat Tomasz Sikorski wykonał z Orkiestrą Łódzkiej Filharmonii Koncert D-dur Józefa Haydna. W kolejnych latach z tą samą orkiestrą zagrał jeszcze dwa duże dzieła: Koncert A-dur Wolfganga Amadeusza Mozarta (w roku 1952) oraz Koncert C-dur Ludwiga van Beethovena (w roku 1953).
W roku 1952 Sikorski wstąpił do II klasy Państwowego Liceum Muzycznego w Łodzi przy ul. Jaracza, gdzie w gronie kadry pedagogicznej znajdowali się wówczas m.in. Franciszek Wesołowski, Feliks Raczkowski, Kiejstut Bacewicz i Emma Altberg. Tam też zaprzyjaźnił się z Zygmuntem Krauzem, z którym uczęszczał do jednej klasy (obydwaj byli uczniami Zofii Romaszkowej) oraz Piotrem Lachertem. Rodzeństwo Sikorskich wspólnie z Krauzem i jego starszym bratem często wyjeżdżało na wspólny wypoczynek, m.in. do Zakopanego, Ustki czy Krynicy. Zimą młodzi dużo jeździli na nartach, latem na rowerach.
We wrześniu 1954 roku rodzina Sikorskich wróciła do Warszawy. Kazimierz Sikorski został przeniesiony do Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie, gdzie już od 1951 roku prowadził zajęcia z studentami. Stanowisko Rektora w Łodzi objął po Sikorskim Mieczysław Drobner. Natomiast Kazimierz Sikorski zzasiadał na analogicznym stanowisku w warszawskiej PWSM w latach 1957–1966. Rodzina zamieszkała przy ul. Polnej 40 m. 31, w dawnym mieszkaniu Marii Dąbrowskiej. Tuż po przeprowadzce, 1 października, w tragicznym wypadku na ulicy Filtrowej pod kołami tramwaju zginęła Helena Sikorska. Dla silnie związanych z matką, dorastających kilkunastoletnich dzieci był to ogromny cios. Śmierć żony ciężko przeżył też Kazimierz Sikorski, który jeszcze bardziej zamknął się w sobie, stał się bardzo małomówny. Niewątpliwie czuł się zagubiony w nowej sytuacji – wszystkie obowiązki związane z domem i rodziną spadły na niego.
W Warszawie Tomasz i Ewa Sikorscy kontynuowali edukację w Państwowym Liceum Muzycznym przy ul. Myśliwieckiej 14. W gronie ich kolegów znajdowało się wówczas wielu wybitnie utalentowanych młodych muzyków. Razem z nimi szkołę kończyli m.in. Elżbieta Chojnacka i Jerzy Maksymiuk.
Z czasów nauki w warszawskim Liceum Muzycznym pochodzą pierwsze poważne próby kompozytorskie Tomasza Sikorskiego. Jednakże – jak wspomina Zygmunt Krauze – Tomasz poważnie myślał o komponowaniu jeszcze w czasach łódzkich. W tych właśnie latach zrodziła się jego fascynacja echem i już wówczas pracował nad utworami inspirowanymi tym zjawiskiem.
14 czerwca 1956 roku, niespełna miesiąc po swoich siedemnastych urodzinach, Tomasz Sikorski zdał egzamin dyplomowy z fortepianu i otrzymał świadectwo dojrzałości. O tym, że był dość pilnym uczniem świadczą liczne oceny bardzo dobre. Uzyskał je ze wszystkich przedmiotów muzycznych (kształcenia słuchu, zasad muzyki, harmonii ogólnej, polskiego folkloru muzycznego, kontrapunktu, instrumentoznawstwa, form muzycznych i historii muzyki) poza – o dziwo – poza przedmiotem głównym (fortepianem), z którego otrzymał ocenę dobrą, a także z wielu przedmiotów ogólnokształcących: języka niemieckiego, historii, geografii, psychologii, fizyki i chemii. Pozostałe przedmioty zakończył z oceną dobrą, a jego sprawowanie zostało ocenione bardzo dobrze. Z powodu problemów zdrowotnych zwolniony był natomiast z zajęć wychowania fizycznego.
Bez wahania, jeszcze nie będąc abiturientem, Tomasz Sikorski podjął decyzję o swojej dalszej drodze życiowej. W połowie maja 1956 roku złożył podanie o przyjęcie do Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie na kompozycję i fortepian.
Do egzaminu podszedł 6 lipca. Wybrany przez niego temat pracy pisemnej brzmiał: „Znaczenie muzyki Chopina, Moniuszki i Szymanowskiego dla rozwoju muzyki polskiej”. Za napisane wypracowanie otrzymał ocenę dobrą (4). W recenzji czytamy:
Twórczość Chopina i Szymanowskiego ujęta ciekawie i słusznie autor wskazuje na analogie i kontrasty przy omawianiu tych dwóch kompozytorów. Praca mogłaby być oceniona b.[ardzo] dobrze, gdyby nie zdawkowo zupełnie potraktowana postać Moniuszki. Awersja autora do jego muzyki nie upoważnia go do pomijania niemal milczeniem jego roli historycznej.
Awersja, o której pisze recenzent, prawdopodobnie pojawiła się nagle i spowodowana była kłopotami z wypisującym się długopisem, co musiało nieco zdeprymować z natury nerwowego Sikorskiego oraz kończącym się czasem przeznaczonym na egzamin. Chcąc zakończyć wypracowanie pointą, a nie mając żadnego oryginalnego pomysłu, napisał wówczas kompozytor z typową dla siebie szczerością:
Muzyki Moniuszki nie mogę już słuchać.
Na szczęście nie przeszkodziło mu to w dostaniu się na wymarzone studia, choć sukces okazał się połowiczny, gdyż nie została mu udzielona zgoda na studiowanie na dwóch kierunkach. Zaczął zatem studia kompozycji u swojego ojca, a studia pianistyczne u prof. Zbigniewa Drzewieckiego prowadził nieformalnie. Zgodę na podjęcie studiów równoległych otrzymał dopiero w 1958 roku. Studia pianistyczne jednak przerywał i wznawiał, brał urlopy dziekańskie, ostatecznie ich nie ukończywszy.
Sytuacja taka nie była jednak spowodowana brakiem zapału do rozwijania swoich umiejętności pianistycznych, lecz dużą koncentracją zajęć, która nastąpiła w jego życiu pod koniec studiów kompozytorskich i tuż po ich zakończeniu, szczególnie w roku 1963. Debiutował wówczas na „Warszawskiej Jesieni” utworem Antyfony, rozpoczynał pracę na macierzystej uczelni i pracował nad nowymi kompozycjami. Temat studiów pianistycznych umarł zatem śmiercią naturalną – Sikorski zwyczajnie nie miał na nie czasu. Od strony formalnej też nie były mu one niezbędne. Swą przyszłość wiązał bowiem z kompozycją, a tytuł magistra sztuki – jako pierwszy rocznik PWSM w Warszawie – otrzymał w 1962 roku.
W 1956 roku wydano też pierwszy jego utwór. Powstałe rok wcześniej Dwa preludia były krótką kompozycją o charakterze akademickim, prezentującą jednak zarówno talent kompozytorski Sikorskiego, jak i jego zdolności pianistyczne. Trzeba bowiem pamiętać, że wszystkie swoje utwory fortepianowe również sam wykonywał.
Studia były dla Tomasza Sikorskiego nie tylko doświadczeniem czysto muzycznym, ale też niezwykle intensywnym czasem poszukiwań i odkryć z różnych dziedzin sztuki. Głównym kompanem tych „eskapad” był Zygmunt Krauze, z którym wspólne „bujanie w obłokach” zaczęło się jeszcze w czasach nauki w łódzkim liceum. Chłopcy poznawali przeróżne dzieła literackie, poetyckie, malarskie i muzyczne, inspirowali się, wzajemnie „zarażali" tym, co było dla nich nowe i fascynujące. W ten sposób poszerzali swoje horyzonty, ale przede wszystkim budowali swój artystyczny świat.
Mieli też dostęp do najnowszej muzyki, zarówno w postaci nagrań jak i partytur. Źródeł było kilka: Nadia Boulanger – przyjaciółka Kazimierza Sikorskiego, Marceli Stark – profesor matematyki i zarazem wytrawny meloman, brat Zygmunta Krauzego, który wyjechał do Stanów Zjednoczonych pisać doktorat i regularnie przysyłał stamtąd płyty oraz John Tilbury, który w 1961 roku przybył do Warszawy, by studiować u Zbigniewa Drzewieckiego. On bez większych problemów mógł zdobywać materiały zza żelaznej kurtyny.
Właśnie w okresie licealnym i studenckim zawiązał Tomasz Sikorski większość swoich przyjaźni – przyjaźni szczerych i bezwarunkowych, które nawet jeśli – z różnych względów – nie były przez lata „rozwijane”, przetrwały do końca życia kompozytora. Do grona ludzi najbliższych Sikorskiemu zaliczał się, poza Krauzem oraz Tilburym, również Zbigniew Rudziński – o cztery lata starszy, lecz rozpoczynający studia kompozytorskie również w 1956 roku. Spędzali razem tak dużo czasu, że w pewnym momencie zaczęto mówić o nich „papużki”. Starszy kolega był niebywale wyrozumiały i cierpliwy. Tomek mógł zachowywać się przy nim całkowicie nieskrępowanie. Pod koniec studiów wspólnie z Johnem Tilburym (potem dołączył do nich Zygmunt Krauze) zaczęli organizować w Polskim Radiu koncerty muzyki XX-wiecznej i współczesnej, na bazie których powstał „Warsztat Muzyczny”.
W czasie studiów Tomasz Sikorski intensywnie pracował nad budowaniem swojego warsztatu twórczego. Studia u Kazimierza Sikorskiego gwarantowały przejście tradycyjnego kursu kontrapunktu, instrumentacji i harmonii. Powoli rozpoczynała się też jego kariera kompozytorska. W październiku 1957 (po II roku studiów) został przyjęty do Koła Młodych przy Związku Kompozytorów Polskich.
Odnotowano także pierwsze prawykonanie: w Sali Kameralnej Filharmonii Narodowej podczas Koncertu Młodych Kompozytorów zabrzmiały Echa I. Sikorski udzielał się też jako pianista. W grudniu 1961 roku podczas koncertu studentów Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Konserwatorium Praskim wykonał Wariacje goldbergowskie Jana Sebastiana Bacha oraz VII Sonatę Sergiusza Prokofiewa.
Gdy 11 czerwca 1962 roku otrzymał dyplom ukończenia studiów w wyższych w zakresie kompozycji z wynikiem bardzo dobrym z odznaczeniem Tomasz Sikorski rozpoczynał dorosłe artystyczne życie. Świat stał przed nim otworem.